sobota, 19 września 2009

piątek, 18 września 2009

Wykorzystajcie czas



WYBÓR

Jan Hans Rosler

Kilka dni temu odwiedził mnie nieproszony gość.
- Nie przeszkadzam?
- Czy można powiedzieć na przyjście takiego gościa, że nie przeszkadza?
- Tak, ja wiem, nikt nie cieszy się z mojego przyjścia - odpowiedziała mi na to - lecz co mi zostało robić jak tylko zapukać i powiedzieć: “Już czas! Jednego z was: ciebie lub twoją żonę - ja dziś muszę zabrać ze sobą. Wybór należy do ciebie”.
- Posłuchaj Kumo, - odpowiedziałem - jaki mąż nie oddałby życia za swoją żonę? Nikomu się nie chce umierać, jednak ja kocham swoją żonę, i jeśli już tak musi być, to zabierz mnie, ona jeszcze tak się cieszy życiem.
- Odpowiadasz bez zastanowienia się, - powiedziała odwiedzająca mnie Kuma śmierć, - wybór nie jest taki prosty. Ten, kto umrze, temu lżej jest. Oswobodzi się od wszelkich ziemskich kłopotów. Wszystko, co dziś jest twoją udręką: walka o przetrwanie, kłótnie z sąsiadami, prześladowanie komornika, strach przed starością, martwienie się o to czy wystarczy odłożonych pieniędzy na czarną godzinę, zadawalanie szefa, problemy z kolegami, wszystko to zostanie poza tobą. martwemu zawsze dobrze. On nie słyszy burz szalejących wokół jego domu, nie widzi powodzi, żadne pismo nie może przynieść mu zatrważających wieści, kapcie go nie cisną, zęby nie bolą, on może w końcu odpocząć i zapomnieć o wszystkich swoich kłopotach.
- To ty tak myślisz - odpowiedziałem.
- To jest twoim obowiązkiem - uspokajać ludzi po których przychodzisz. Jeśli chodzi o mnie, to moja nadzieja zawsze była silniejsza od strachu. Chcąc odejść wcześniej, przed moją żoną nie kieruje się żadną korzyścią lecz kocham ją i chcę zachować jej radość ziemskiego życia.
Kuma popatrzyła na mnie długim spojrzeniem. Coś takiego dobrego przemknęło po jej twarzy. Dlatego właśnie, że ty kochasz swoją żonę, powinieneś jeszcze raz przemyśl swoją decyzję. W takim trwałym, szczęśliwym małżeństwie jak wasze trzydziestoletnie, wtedy gdy małżonkowie zawsze są gotowi by pomóc jedno drugiemu, gdy nie ma już niczego, co by nie należało do was dwojga. Zostającemu w śród żywych zawsze będzie ciężej niż temu który umarł. Ty nie wierzysz mi? Pomyśl, jak będzie wyglądało życie twojej żony. Jej rozdarte serce. Różnica jest taka, że to jej przyjdzie żyć z tym dalej i wszystkie problemy, które nieśliście razem, spadną teraz na jej barki. Cały ciężar życia stanie jako przegroda gdy ciebie nie będzie przy niej. Ona będzie jak ślepa potykała się o każdy kamień, którego ty nie usuniesz z pod jej nóg. Nikt nie osuszy jej łez, wspomnienia będą ją męczyć przy każdej pieśni, w czasie każdego spaceru. Także widok twojej łyżki będzie ją ranił, gdy będzie nakrywała do stołu tylko dla siebie jednej. Będzie samotna, wasi przyjaciele zapomną o niej, tak jak to często bywa gdy ktoś przyjaźni się z małżeńską parą, zazwyczaj nie wie co zrobić z pozostałą przy życiu połową. Oni będą wymyślać najróżniejsze przyczyny, byleby jej nie odwiedzić. W świąteczne dni jeszcze może będą jej życzyć udanych świąt, nie zastanawiając się nawet nad tym jak ją to musi boleć. Twoja żona będzie samotnie siedzieć na krześle i bezustannie patrzeć na tykający zegar, ale nikt nie wejdzie do domu; ani ty , ani ktoś inny, kto by zapytał o ciebie, tak jak to wcześniej się zdarzało. Ona będzie cicho siedziała, z zaciśniętymi wargami i będzie wspominała wszystko to co mogła uczynić ci dobrego i nie uczyniła, że ani razu nie podziękowała ci za to, że ty wziąłeś ją za żonę, że byłeś dobrym mężem. Niewypowiedziane słowa miłości upadną jak kamień na jej serce, zdławią jej oddech, pociągną do dołu. Ona będzie przeklinać tą minuty, kiedy zmuszała się by czekać na ciebie, tak jak teraz każda minuta będzie, jak tysiące straconych minut. Pomiesza jej się w głowie, będzie rozmawiała z krzesłem i stołem, nie będzie miała nikogo przed kim by mogła wylać swoją duszę. Potem nie będzie już nawet chciała wstawać z pościeli, nikt przecież na nią nie czeka, nie jest komukolwiek potrzebna. Powiedz ty na pewno chcesz ją wepchnąć w to całe nieszczęście?
Chwyciłem kumę za rękę.
- Nie! - krzyknąłem. Tak ona nie powinna żyć. Kocham ją bardziej niż siebie. Dlatego ja zostanę by żyć w tym smutku i nieszczęściu, zabierz ją w pokój śmierci. Ona śpi na górze, była bardzo zmęczona. Unieś ją ostrożnie i nie budź jej. Gdy otworzy oczy zobaczy, że jest już w chwale Bożej. Nie pozwól jej się obudzić, by nie przeżywała i nie martwiła się czy ja sobie poradzę bez niej.
Kuma kiwnęła mi na znak zrozumienia, wstała i skierowała się w stronę schodów prowadzących na górę.
- Nie! - krzyknąłem. - Zostaw mi ją! Weź raczej mnie! Ja nie zniosę tego: nie słyszeć więcej jej głosu, jej kroków po domu, lekkiego krzątania się ,gdy ona nakrywała stół do śniadania.... Ja nie zniosę tego siedzenia za stołem w samotności, nie zniosę leżenia w pościeli, nie słysząc jej oddechu. Czy może być jeszcze radość w tym świecie jeśli ona nie będzie brała w nim udziału?! Krzesło w pokoju na którym ona siedziała, płaszcz na wieszaku, który ona nosiła, Tabliczka z nazwiskiem na drzwiach, którą ona czyściła co piątek, każda koszula, którą ja wyjmę z szafy, która była wyprasowana przez nią, każdy skarpetka zacerowana przez nią ławka w kościele, gdzie my się zawsze modliliśmy... . Jak zniosę to wszystko? Stracę zmysły od myśli, że jestem opuszczony. Jak wielu słów nie powiedziałem, jak wiele dobrego nie uczyniłem! Czemu czytałem gazety, zamiast przebywać z nią, patrzeć na nią, jaka ona była piękna?! Podobała mi się, lecz ja nie mówiłem jej o tym! Czemu ani razu nie powiedziałem jej: "Dziękuję, za to, że jesteś, dziękuję, że wyszłaś za mnie za mąż, dziękuję , że mogę cię tak kochać, jak w pierwszy dzień naszej miłości"? Ja nigdy nie dziękowałem jej za to że ona dała mi swoje życie, za jej cierpienie, gdy ona znosiła moją niecierpliwość, za spojrzenie, którym mnie zawsze obdarzała, - za ten uśmiech z głębi jej serca. Teraz wiem, że słowa "moja żona", które wypowiadamy przez całe nasze życie jest najpiękniejsze w miłości języku. Puść mnie jeszcze jeden raz do niej, w ciągu godziny otrzymasz ją ode mnie, daj mi jeszcze trzy dni, choć jeden tydzień, abym naprawił wszystko o czym zapomniałem...
W tym momencie Kuma odeszła od schodów prowadzących na górę, i podeszła do drzwi wyjściowych.
Zauważyłam patrząc w moją księgę, że zaszła pomyłka numerów domów, - powiedziała ona. - Jesteście u mnie zapisani na dalszych stronicach.... Nie gniewaj się przyjacielu. Moja rada: Wykorzystajcie czas, który wam został do mojego przyjścia. Gdy przyjdę nie będę mogła dać wam trzech dni, a nawet trzech minut, abyście naprawili wszystko to co zaniedbaliście przez trzydzieści lat.

niedziela, 13 września 2009




PRACA

"Od szczęścia do pracy, nie przez pracę do szczęścia. Do pracy powinniśmy wyjść nie z domu ale ze świątyni, z wewnątrz, z ośrodka ożywienia, z serca w którym panuje Chrystus - jedyne Źródło Życia, z kręgu rozmiłowania w Jezusie.
Jakość naszej pracy, zależy od natury naszego odpocznienia. Odpocznienie zaś nasze musi być jak Jego odpocznienie:
- dzięki Niemu poznane
- z Nim dzielone
Niewielkie mamy pojęcie o tym, w jak wielkim stopniu zewnętrze nasze nosi barwę wnętrza."

Stoney

czwartek, 3 września 2009


















Kiedy pękami drzewa nabrzmiewają,
W gałęziach krążą życiodajne soki,
Gdy się nieśmiało listki rozchylają,
Wtedy mówimy: “ Wiosny słychać kroki!”

A gdy powstaną królestwa, narody,
Gdy się poleją ludzkiej krwi potoki,
Gdy świat nawiedzą wojny, mory, głody-
- To słychać Syna człowieczego kroki!


Gdy ziemią targną ogromne trzęsienia,
Gdy znaki zepchną ludzkość w strachu mroki,
Gdy świat nawiedzą rozpacz i cierpienia-
- To słychać Syna Człowieczego kroki!

Kiedy powstaną fałszywi prorocy,
Co niejednego zwiodą chrześcijanina,
Oziębnie miłość, a zło się rozmnoży-
- To słychać kroki człowieczego Syna!

Gdy się dopełni miara grzechu, złego,
Podnieście głowy, niechaj zabrzmi pienie!
Ujrzycie wkrótce Syna Człowieczego,
Już się przybliża wasze odkupienie!